niedziela, 1 lipca 2012

22 Rozdział

Caroline:


    Siedziałam na krześle i wpatrywałam się w moje łóżko, na którym było mnóstwo sukienek. Żadna nie była odpowiednia. Byłam zdenerwowana, że nie mogłam niczego znaleźć. Westchnęłam ciężko i popatrzyłam w lustro na toaletce. Nie byłam gotowa, a zostało mi ledwo dwie godziny. Czekałam na zbawienie.
    Słyszałam jak mama ogląda telewizor, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się i owinęłam się bardziej moim szarym, satynowym szlafrokiem.
    Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Przed sobą ujrzałam swojego księcia. Uśmiechnęłam się do niego. Gestem dłoni zaprosiłam go do środka, a następnie do mojego pokoju. Mama nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł. Zdziwiło mnie to, ponieważ jako policjantka powinna mieć podzielną uwagę; to było moje zdanie na ten tema, nie znałam się na tym i nigdy nie chciałam iść w ślady mojej matki.
    Mój ukochany wszedł do pokoju. Na jego twarzy najpierw pojawiło się zdziwienie, lecz potem zmieniło się to w wielkie rozbawienie. Puściłam mu sójkę w bok i udawałam obrażoną. Położył coś na szafce nocnej i przytulił mnie. Pocałowałam go w usta. Moja ,,złość" od razu znikła i zamieniła się w miłość, którą do niego czułam.
    Popatrzyłam na szafeczkę, na której położył to ,,coś" i ujrzałam dość duże pudełeczko. Popatrzyłam na niego pytająco, a on natychmiast podniósł je i podał mi. Poczułam miękką, białą, jedwabną powłokę. Była owinięta błękitną, satynową wstążką.
   - Co to? - Spojrzałam mu w oczy.
   - Otwórz. - Po jego głosie słyszałam wielkie zadowolenie. Miał założone ręce z tyłu. Patrzył na paczuszkę, a potem rzucił mi zachęcający wzrok.
    Wzięłam głęboki oddech. Jego prezenty zawsze były drogie i piękne. Nie chciałam, aby wydawał na mnie pieniądze. Niby jesteśmy w związku, więc mogę chyba go nazwać moim chłopakiem... to niesamowite mówić tak o nim. Jest to chyba najlepsze co do tej pory mnie spotkało.
    Dzieciństwo nie miałam najgorsze, ale nie najlepsze. Każde znajome mi dziecko w moim roczniku miało obojga kochających rodziców. Mój tata jest gejem, lecz wtedy nie rozumiałam pojęcia tego słowa. Matka nie miała dla mnie czasu, a on był ze swoim kochankiem. Byli już dawno po rozwodzie; ojciec rozwiódł się z mamą rok po moich narodzinach.
    Pociągnęłam lekko za wstążkę, która opadła bezwładnie na podłogę. Patrzyłam jeszcze kilka sekund na wieczko, lecz w końcu od warzyłam się je otworzyć. Uniosłam je i z wrażenia spadło mi na ziemię.
    Bowiem w środku znajdowała się czerwona suknia balowa z szyfonu. W paczce wyglądała cudownie. Lewą ręką podtrzymywałam pudełko, a prawą starałam się ja wyciągnąć. Mój ukochany zabrał mi opakowanie z ręki, dzięki czemu swobodnie mogłam zobaczyć suknię w całej okazałości.
    Była zwykłego kroju, ale miała w sobie coś niesamowitego. Nie miała na sobie jakiś szczególnych detali typu kwiatki, marszczenia. Miała prosty dekolt. Cała góra, tak zwana bluzeczka, opinała ciało, lecz spódnica była rozłożysta. Była długa; zakrywała mi całe nogi, możliwe że gdy będę się poruszać, będzie można zauważyć moje szpilki. I ja już myślę o tym, że założę to na ten bal! Chyba śnię! Musiał wydać na nią fortunę, a ja mam ją przyjąć! O nie, tak nie może być.
   - Klaus, nie mogę tego przyjąć - westchnęłam. - Musiałeś wydać na to mnóstwo pieniędzy, a ja nie chcę byś przeze mnie zbankrutował.
    Podałam mu sukienkę, lecz on chwycił moje ręce za nadgarstek i przyciągnął do mojej piersi.
   - Kochanie, to jest prezent ode mnie dla ciebie. Pragnę byś założyła go dzisiejszego wieczoru. Zresztą widzę, że nie masz nic do założenia, więc zrób dla mnie ten zaszczyt i załóż go dziś. Nie martw się o cenę, bo jestem z tobą i powinienem obdarzać cię codziennie prezentami, ale i tak to by nie wyraziło tego co do ciebie czuję. - Nasze twarze były bardzo blisko siebie, czułam jego oddech na sobie. - Liczę na to, że ujrzę cię w niej wieczorem. - Pocałował mnie w czoło i już go nie było. Zostałam tylko z tym cudem w dłoniach.
    Spojrzałam na zegarek. Była już równa dziewiętnasta. Jeszcze lepiej! Została mi tylko godzina! Najwyżej się spóźnię, jest to pewne.
    Włosy wyprostowałam i po bokach wzięłam dwa pasma i zapięłam je z tyłu.Makijaż był prosty i dość szybki, bowiem nałożyłam podkład i odrobinę pudru. Na linii wodnej i powiece namalowałam kreski czarną kredką, a rzęsy wymalowałam tuszem z oriflame. Uwielbiałam go! Szybko zasychał i wytrzymywał cały wieczór. Na usta nałożyłam pomadkę w przybliżonym odcieniu do moich ust. I tyle!
    Założyłam suknię; miałam mały problem z zasunięciem zamku z tyłu, ale mama mi w tym pomogła. Na nogi włożyłam kremowe peep toe na szpilce, do tego mała kopertówka w tym samy kolorze i mogłam wyjść. Była już dwudziesta czterdzieści trzy, więc wyszłam z mieszkania i udałam się w stronę posiadłości pierwotnych.

Klaus:


    Stałem blisko wejścia. Czekałem na moją anielicę. Rozmawiałem z jakimś facetem, który pytał się gdzie zakupiłem mój mercedes, przez co cała konwersacja przerodziła się w nasze zamiłowanie do samochodów. Mężczyzna znał się na rzeczy, więc szybko znaleźliśmy wspólny temat. Byłem oparty o ścianę bokiem i popijałem szampana, tak samo jak mój towarzysz.
    Reszta rodziny była zajęta czymś innym. Rebekah tańczyła z jakimś mężczyzną; wyglądał na jakieś czterdzieści lat, ale wiedziałem, że to jest jej przekąska. Kol podrywał jakąś młodą kobietę z ogromnym dekoltem. Cały on! Elijah zaś rozmawiał z jakąś większą grupką. Najwyraźniej każdemu z gości przyjęcie się podobało. Byłem zadowolony z pomysłu na który wpadła moja siostra, z teorią że nudzi się i potrzebuję czegoś, gdzie mogłaby się zabawić.
    Zanudzała mnie już rozmowa z facetem, który jak się dowiedziałam ma na imię Dave. Mógłbym powiedzieć, że miał tak na imię.
    Poprosiłem go, aby wyszedł ze mną na dwór, to mogę pokazać mu mój samochód od środka. Dave uradowany od razu się zgodził i poszedł za mną. Szedłem przodem, a po drodze odłożyłem kieliszek na stoliku.
    Wyszliśmy przed budynek i zatrzymałem się stojąc tyłem do mężczyzny, który nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, co zaraz się wydarzy. Dla mnie będzie to coś smacznego, a dla niego... no cóż, na pewno nie będzie to Święty Mikołaj.
   - Przepraszam pana, ale nie widzę tu pańskiego samochodu. - Facet był pewny siebie i było to wyraźnie widać.
   - Przystanąłem tu tylko na małą przekąskę - zaśmiałem się i obróciłem się uśmiechnięty do niego.
   - Ale ja tu nie widzę żadnego jedzenia. Co będziemy, więc niby jeść? - Dave stawał się być niecierpliwy.
   - My? - Mój śmiech zwiększył się. - Ja zjem ciebie, a ty niestety zostaniesz głodny.
   - Że co? - Mężczyzna przestraszył się, ale nie cofnął się do tyłu. Jak zawsze udają twardzieli. - Wypraszam sobie takie żarty, panie Niklausie! Wracam do środka!
    Dave obrócił się i zaczął iść w stronę wejścia do mieszkania, lecz zablokowałem mu przejście. Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie groźnie.
   - Dlaczego? Jest taki piękny wieczór!
    Obróciłem go i położyłem mu rękę na ramionach. Zacząłem iść do przodu, a on ze mną; nie miał bowiem innego wyboru, gdyż nie mógł mierzyć się z moją siłą.
    Byłem już naprawdę głodny, a nie chciałem już się nim bawić. Było to już nużące, więc przeszedłem do rzeczy. Moje kły się wydłużyły. Wbiłem je w jego miękką szyję. Do moich ust zaczął napływać pyszny, życiodajny płyn - krew.
    Kiedy się skończył zabrałem trupa na ręce, a następnie pobiegłem wampirzym tempem na jakąś górkę i na niej go zostawiłem. Wróciłem i wszedłem do budynku. Poprawiłem jeszcze garnitur i czekałem na moją księżniczkę.
    Nie musiałem tak długo stać, ponieważ w drzwiach wejściowych pojawiła się najcudowniejsza istota jaką kiedykolwiek widziałem. Rozejrzała się po sali i w końcu nasze oczy się spotkały. Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w jej stronę. Wyglądała jakby nie chciała mnie widzieć, ale nie ruszała się z miejsca. Wiedziałem, że to tylko przykrywa. Bowiem wcześniej ustaliśmy jak mamy się zachować wśród jej przyjaciół. Caroline nie chciała jak na razie nic im mówić. Pragnęła poczekać, a ja szanowałem jej decyzję.

_____________________________________________________________________________

I oto 22 rozdział! Nawet nie wiem, kiedy mi to tak szybko zleciało! Wciąż wydaje mi się, jakbym niedawno zaczęła pisać, lecz jestem tu już z wami prawie całe 4 miesiące! Nie umiem w to uwierzyć, że ten czas tak szybko leci... ;( Liczę na wiele komentarzy i dziękuje wam za te, które dodaliście. Kocham was i to dzięki wam jeszcze piszę i mam jakąkolwiek wenę! < 3