sobota, 29 września 2012

Ogłoszenie


 Jest mi smutno, ale to muszę napisać. Nie będzie mnie długi czas, ponieważ dostałam... szlaban. ;/ Mam dwie 2 z matematyki, ale tak to są 5 i 4, ale matematyka mnie wykończy... Postaram się to jakoś poprawić i mam nadzieję, że będę mogła niedługo tu wrócić z nowymi pomysłami!
    Jednak najbardziej śmieszy mnie fakt, że 5 października mam sprawdzian z chemii i moje urodziny... Ja to mam szczęścia!

niedziela, 23 września 2012

40 Rozdział

Caroline:

    Powoli otworzyłam zaspane oczy. Chciałam rozejrzeć się w koło, lecz ktoś przerwał mi namiętnym pocałunkiem. Cicho zamruczałam z przyjemności, którą przywiała fala ciepła, gdy mój ukochany przygwoździł mnie swoim ciałem do łóżka. Czułam, jak napiera na mnie, co tylko pobudziło moje podniecenie. Jego usta wodziły po mojej szyi, policzkach, dekolcie i wargach. Niesamowite uczucie.
   - Klaus... Aaach... - wydyszałam, gdy jego dłoń znalazła się na moich biodrach i schodziła coraz niżej.
   - Cichutko, zwierzaczku - wyszeptał to mojego ucha, gryząc jego płatek. - Kocham cię. - Złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
    Po chwili pozbyłam się odzienia, tak samo jak mój ukochany, który wodził ustami po moim nagim ciele. Czułam, jak jego rozpalone wargi muskają mój brzuch, schodząc coraz niżej. Jęknęłam z rozkoszy. W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche mruknięcie zadowolenia.
    Nawet nie wiem, jak długo byliśmy w takiej pozycji, lecz teraz to ja przejęłam kontrole.
    Obróciłam go na plecy, tak, aby znajdował się pode mną. Pocałowałam go w usta. Palcem zataczałam kółka na jego torsie, a on tylko słodko się uśmiechał. Zaśmiałam się.
    Moja dłoń wędrowała po jego torsie coraz to niżej, aż w końcu doszukała się tego, czego chciała. Uśmiechnęłam się tylko cwaniacko, gdy usłyszałam ciężkie dyszenie Klaus'a. Jednak po kilku minutach on przygniótł mnie swoim ciałem, i opatulił moje usta jego.
    Nagle poczułam ciepło w środku. Rozkosz. Mój oddech i mojego ukochanego przyspieszył. Patrzyliśmy sobie w oczy jak zaczarowani. Nie mogłam oderwać wzroku od niego. Czułam się niesamowicie, gdy był on we mnie. Staliśmy się jednością, jednym ciałem, jednym umysłem... Byliśmy zgodną maszyną, która pracowała bez żadnych usterek.


    Obudziłam się, gdy słońce zaczęło zachodzić. Okrywała mnie cienka kołderka ze satyny, a za poduszkę służył mi tors mojego anioła. W tej chwili poczułam prawdziwe szczęście. Mam wszystko, co najlepsze. Świetnego mężczyznę, z którym mogę spędzić całą wieczność, marzenia, które powoli się spełniają... Wszystko jest jak z bajki... idealne!
    Pogłaskałam mojego słodkiego aniołka po policzku, lecz on nawet się nie poruszył. Wyglądał przecudnie, gdy spał. Zaśmiałam się w myślach.
    Moje szczęście, przerwały wibracje telefonu. Podniosłam go i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
   - Tak? - spytałam zaspanym szeptem.
   - Caroline! - W telefonie usłyszałam zatroskany głos Eleny. Czego ona znowu chce? - Tak się o ciebie martwiliśmy! Gdzie jesteś?
   - Możesz troszkę ciszej? - spytałam, bo bałam się, że Klaus się obudzi, czego nie chciałam. Po pierwsze, chcę mu dać się wyspać, a po drugie, gdyby dowiedział się, że Elena dzwoni...
   - Co?! No dobra... Ale powiedz mi, gdzie do jasnej cholery jesteś, a my zaraz po ciebie...
   - Jestem w raju. Pa! - Wyłączyłam całkowicie telefon i odłożyłam na szufladkę nocną.
    Cicho westchnęłam.

Klaus:

    Nie wiedziałem, czy to sen, ale najwyraźniej tak. Czuję się, jakbym był w niebie!
    Przypominałem sobie poranek, który był niesamowity. Nigdy jeszcze nie zaznałem takiego szczęścia. Caroline dopełniła to, co brakowało mi od zawsze. Miałem mnóstwo kobiet, lecz żadna nie może dorównać jej. Jednak najsilniejszej hybrydzie na świecie przydała się wybranka serca.
    Przytulił moją księżniczkę do siebie, wiedząc, że już nie śpi i jest za daleko ode mnie. Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na blond piękność.
   - Dzień dobry, kochanie - wyszeptałem, całując ją w czoło. - Jak się spało?
   - Bardzo dobrze. - Obdarzyła mnie jednym z tych cudownych uśmiechów. - A tobie? - Patrzyła na mnie uważnie, lustrując każdy szczegół na mojej twarzy.
   - Jeszcze nigdy nie spało mi się tak cudownie, jak dzisiaj. - Musnąłem jej wargi. - Po seksie z tak niezwykłą osobą, jak ty, sen zawsze będzie najlepszy, ale gorszy od tego, co się przed nim zdarzyło. - Pocałowałem ją namiętnie. - Kocham cię, Caroline.
   - Kocham cię - zaśmiała się słodko. - Kocham cię, ale teraz jestem bardzo, a to bardzo głodna, przez co niestety musimy sobie odpuścić te pieszczoty - westchnęła.
   - Jeżeli moja anielica jest głodna, to trzeba ją natychmiast nakarmić - zaśmiałem się.
    Wstaliśmy z... łóżka? Nie, tych ruin nie można nazwać łóżkiem! Zaśmiałem się w myślach na to, co wydarzyło się rano.
    Caroline wzięła jakieś ubrania i poszła do łazienki, a ja szybko się ubrałem i teraz czekałem na moją ukochaną.


____________________________

    40 rozdział! Czy to nie cudowne?! Ja sama w to nie wierzę! Niestety jeszcze 10 rozdziałów + epilog i będzie koniec mojego opowiadania, więc mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę do niego z nowymi pomysłami, na tzw. 2 część! ;d Niestety, na razie nie mam planów na następny bieg wydarzeń, więc spokojnie chcę dokończyć to, a potem się coś wymyśli! ;d Liczę na wasze komentarze, których niestety ubywa. ;(

środa, 19 września 2012

39 Rozdział

Caroline: 

    Powoli wyszłam z samolotu i wtopiłam się w tłum, przez co Klaus nie mógł mnie odnaleźć. I dobrze. Niech się troszkę naszuka, mnie to nie przeszkadza. Zdenerwowało mnie jego zachowanie. Nie rozumiem, jak można być tak niemiłym dla innych. Kocham go, wiec mu to wybaczę, lecz mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy.
    Stałam na lotnisku i rozglądałam się za nim. Nie miałam pojęcia, gdzie teraz iść, więc najbezpieczniej byłoby go znaleźć.
   - Och! - krzyknęłam cicho, gdy ktoś złapał mnie z tyłu i objął w pasie.
   - Przestraszyłem cię? - Usłyszałam za sobą mruczenie Klaus'a.
    Obróciłam się do niego i położyłam dłonie na jego torsie.
   - Odrobinkę - zaśmiałam się. - Liczę na przeprosiny. - Udałam obrażoną minę.
    Pocałował mnie namiętnie. Zamknęłam powieki, lecz po chwili musieliśmy się od siebie oderwać i pójść po bagaże. Klaus objął mnie w pasie, z myślą, że już mu ,,wybaczyłam", lecz czekam na większe ,,przeprosiny".

 
   - Przepięknie! - wykrzyknęłam, patrząc na pokój w hotelu.
    Ściany były brązowe, a meble białe. Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem. Od razu się na nie rzuciłam, kładąc dłonie na brzuchu. Przymknęłam powieki, by oddać się błogiemu odpoczynkowi, po męczącej podróży, lecz ktoś natychmiastowo mi przerwał.
    Po mojej szyi i dekolcie cały czas chodziły wargi mojego ukochanego. Zaśmiałam się.
   - Klaus, nie teraz! Jestem zmęczona... - wydyszałam. Spojrzał na mnie marszcząc czoło.
   - To kiedy przyjdzie czas? - spytał. - Ile mam na ciebie czekać, księżniczko?
    Pocałowałam go w usta.
   - Do jutra? - spytałam z błagalnym wyglądem.
   - Ech... - westchnął i położył się obok mnie. - Ale jutro, obiecujesz? - Kiwnęłam głową. - No dobrze. Więc wyśpij się porządnie! - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Po chwili leżałam w jego ramionach.
    Zamknęłam oczy, lecz zaraz je otworzyłam. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, ale nie były one złe, wręcz przeciwnie.
    Myślałam o tym, jak moje i Klaus'a życie będzie wyglądało w przyszłości - czy będziemy razem? Jeżeli tak, to czy cały czas będziemy zmieniać miejsca? Mam nadzieję, że nie. Chciałabym zamieszkać z nim w ogromnym domu z basenem. Zaśmiałam się w myślach. Wciąż myślę o pięknym, bajecznym życiu o jakim zawsze marzyłam.
    Wtuliłam się bardziej w mojego ukochanego.
    Po tych myślach, przyszły inne. A jeżeli on mnie nie porzuci (bo to przecież pewne, że ja nigdy od niego nie odejdę, nawet jeśli tego zechcę, to on mi nie pozwoli), to czy kiedyś będziemy mał... małżeństwem? To mnie przerasta... ta cała myśl o tym! Przecież to i tak nigdy nie będzie możliwe. Ktoś taki jak Klaus przecież nigdy nie będzie chciał się znaleźć na ślubnym kobiercu.
    Westchnęłam. Wpatrywałam cały czas się w sufit, a dokładnie w baldachim, który był nad nami.
   - Klaus? - wyszeptałam.
    Mój ukochany jednak się nie poruszył. Spał. Nigdy nie udawało mu się udawanie, że usnął. Mogłam to spokojnie rozpoznać po tym, że gdy śpi, jego wargi są zawsze wygięte w uśmiechu, a gdy udaje - nie. Sam tego nie wiedział, lecz ja o tym się przekonałam. Było to naprawdę słodkie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
    Chciałam teraz, jak najszybciej zasnąć. Na jutro miałam wielkie plany, jak na przykład odwiedzenie jakiś sklepów, ponieważ nie miałam nic do ubrania! Było to koszmarnie dla mnie trudne, bo jedyne co mi się nasuwa na język to: nie mam w co się ubrać!

___________________

    Przeprasza za długą nieobecność, lecz szkoła mnie ogranicza. ;/ Obiecuję, że w sobotę lub niedziele będzie kolejny rozdział. ;) A! I przepraszam, że taki krótki, lecz nie miałam na ten rozdział weny. ;( Obiecuje, że następny będzie dłuższy i ciekawszy!

środa, 12 września 2012

38 Rozdział

Klaus:

    Jechaliśmy w ciszy. Jedyny odgłos wydawał samochód i muzyka lecąca w radio. Ale czy potrzebne były słowa, gdy widziałem uśmiech na twarzy mojej księżniczki? W zupełności nie; wystarczało mi jej bliskość. Kochałem ją ponad wszystko, lecz czy się zmieniłem? Nie. Jestem w ciąż tym samym człowiekiem (wampirem), ale nie potrafię być dla niej oschły. Gdy jestem blisko niej, czuję się całkowicie inaczej niż zawsze. Gniew, złość przemija, zastępuje ją spokój, miłość. To niesamowite uczucie, które mogę doświadczyć tylko przy niej. 
    Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc, że jej usta są wywinięte w podkówkę. Była szczęśliwa. Ja byłem szczęśliwy. Nic nie mogło zepsuć tego szczęścia, chociaż że ten cały Jared, do którego właśnie się kierowaliśmy. Sam uważałem, że mógłbym Caroline kupić cokolwiek by chciała, lecz ona upierała się przy swoim. Nie zamierzałem się z nią kłócić. 
    Moja ukochana spojrzała na oliwkowy budynek. Od razu zrozumiałem, że to tu. 
    Zaparkowałem w pobliżu, a następnie wysiadłem z samochodu, i otworzyłem drzwi mojej Caroline, podając jej przy tym dłoń. Uśmiechnęła się i chwyciła ją. 
    Podeszliśmy do tego budynku, trzymając się za ręce. Wyszliśmy po kamiennych schodach, aż znaleźliśmy się pod drzwiami numer trzydzieści trzy. 
    Caroline, puszczając moją dłoń, zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili ukazał się w nich jakiś mężczyzna, który wyglądał na około trzydzieści lat. Lustrowałem go wzrokiem, a on mnie. Był niższy o głowę, na co uśmiechnąłem się w myślach, sam nie wiedząc czemu. 
   - Cześć, Jared. To Klaus. - Moja ukochana wskazała na mnie dłonią. - Klaus, to Jared. Lecz to nie jest teraz najważniejsze! - Pokręciła przecząco głową. - Przyszłam tu po moje rzeczy... - Powiedziała to niepewnie, widzą, że wampir się krzywi. 
   - Ta, jasne. Wejdź - powiedział to, z grymasem w głosie. 
    Moja ukochana weszła do środka i od razu pokierowała się w stronę jakiegoś pokoju. Dzięki mojemu wyostrzonemu słuchowi, wiedziałem, że zaczęła się pakować. 
    Jared przyglądał się mi, a ja jemu. 
   - Nie zaprosisz hybrydy, co? - zaśmiałem się. - Aż tak strasznie się boisz? 
   - Nie chcę ryzykować. Nie należę do takich, którzy chcą stracić życie, bo zaproszą do środka jednego z pierwotnych - prychnął. 
   - Jasne. Jednak wyglądasz na idiotę, więc nie jestem pewien, czy kłamiesz, czy mówisz prawdę. - Udałem zamyśloną minę, na co on tylko odszedł zdenerwowany. Nie miałem pojęcia, gdzie się pokierował, ważne było, aby nie pokazywał mi się więcej na oczy. 


    Po czterech godzinach byliśmy już w samolocie. Naszym kierunkiem była Kuba. Caroline była prze szczęśliwa, gdy jej o tym powiedziałem, a jeszcze bardziej, kiedy dowiedziała się, że możemy polecieć tam jeszcze dziś. 
    Jednak nie tak prędko wyszliśmy od tego przebrzydłego Jared'a. Błagał moją ukochaną, aby została jeszcze trochę. Mówił, że będzie za nią tęsknił, i że wbije sobie kołek jeśli wyjedzie. Musiałem go zahipnotyzować, by o niej zapomniał, bo Caroline już miała zrezygnować z naszego wyjazdu. Nie chciałem do tego pod żadnym pozorem dopuścić! 
   - Czy mógłbym tu usiąść? - Jakiś gruby facet zapytał mnie o to. Od razu przypomniał mi się ten z samolotu, gdy leciałem do Szwecji. 
   - Jest dużo wolnych miejsc, znajdź sobie jakieś. 
   - Ale... - Mężczyzna najwyraźniej był zdziwiony moim zachowaniem. 
   - Wynocha! - Odszedł - na całe szczęście. 
    Caroline spojrzała na mnie zdziwiona. Nie rozumiałem o co mogło jej chodzić. Nic przecież złego nie zrobiłem! 
   - Co? - spytałem, jak najgrzeczniej potrafiłem. 
   - Byłeś niemiły. - W jej głosie było słychać zmartwienie i smutek, który chciałem, aby jak najszybciej odszedł. - On chciał tylko tu usiąść. Wytrzymałbyś! 
   - Mam złe doświadczenia z grubasami. - Przyciągnąłem ją do siebie, by ją przytulić, lecz ona się odsunęła i wstała. 
   - Spotkamy się na miejscu, bo najwyraźniej nie chcesz z nikim dzielić miejsc - prychnęła. 
   - Caroline! Kochanie, daj spokój! 
    Moja ukochana usiadła obok tego spaślaka. Przeprosiła za mnie, a on tylko się uśmiechnął do niej, i powiedział, że to nic takiego. 
    Westchnąłem. 
    Caroline popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej, lecz ona natychmiastowo odwróciła głowę. Nie wiedziałem, jak ją przeprosić, lecz miałem nadzieję, że na Kubie coś wymyślę. 

____________________

    Ale szybko mi się pisze te rozdziały! Nie wiem, co tu napisać... Napiszę tak: Dziękuje za każdy komentarz, dzięki któremu możecie czytać te moje głupoty. Kocham was, bo dajecie mi wiele, a to wiele zapału do dalszego kontynuowania mojej historii, a także zapraszam na tego bloga: http://iionysensitive.blogspot.com

poniedziałek, 10 września 2012

37 Rozdział

Klaus:

    Otarłem wierzchem dłoni oczy. Chciałem się obrócić na bok, lecz coś blokowało moje ruchy. Na moim torsie leżała kobieta, którą kochałem. Przypomniało mi się wszystko, co wydarzyło się ostatniej nocy. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że ją odnalazłem. Byłem teraz tak bardzo szczęśliwy!
    Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przytuliłem drobną blondynkę do siebie i pocałowałem ją we włosy. Zaczęła coś mamrotać pod nosem. W jej ustach brzmiało to naprawdę słodko.
    Podniosłem się wolno z łóżka, lecz zaraz zostałem przyciągnięty z powrotem. Usłyszałem tylko cichy śmiech.
   - Dzień dobry, księżniczko - wyszeptałem do ucha mojej anielicy. - Jak się spało?
   - Wspaniale! - Usiadła i rozciągnęła ręce nad sobą. - Szczególnie, że miałam tak wygodną poduszkę - zaśmiała się.
    Przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem łaskotać.
   - Ja?! Poduszka?! Wypraszam sobie! - W pokoju rozbrzmiewał jej słodki śmiech.
    Nagle znalazła się nade mną. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Poczułem jej wargi na swoich, które napierały na mnie. Odwzajemniłem pocałunek, z takim samym zapałem. Przejechałem opuszkami palców po jej plecach, lecz ona natychmiastowo się cofnęła i wstała.
   - Głodny? - spytała melodyjnym głosem.
   - Tak, lecz jak na razie tylko na ciebie.
   - Yhym... Zrobię naleśniki. - Wyszła z pokoju. Usłyszałem za nią tylko śmiech
    Położyłem swoją głowę na poduszce, i zacząłem rozmyślać o tym, co teraz zrobimy. Chciałbym kontynuować to, że mieliśmy pojechać do Mediolanu, lecz jeżeli moja ukochana zapragnie zostać tu lub wrócić do Mistic Falls, to ja nie mam nic przeciwko; ważne jest to, by ona była szczęśliwa.
    Po kilku minutach postanowiłem wstać. Moje ciuchy były już naprawdę długo przenoszone, do tego pragnąłem poczuć na sobie ciepłe krople z hotelowego prysznicu, które odprężą moje mięśnie.
    Wyjąłem z szuflady czarną koszulkę i ciemnie dżinsy, po czym skierowałem się do łazienki, gdzie wziąłem orzeźwiający prysznic.
    Gdy wyszedłem z łazienki, poczułem smakowity zapach. Naleśniki. Uśmiechnąłem się sam do siebie i pokierowałem się w stronę kuchni.
    Przy kuchence stała moja ukochana, która najwyraźniej już sobie poradziła z hotelową kuchnią. Zaśmiałem się w myślach i, podchodząc do niej od tyłu, objąłem ją w pasie.

Caroline:

    Obróciłam się w stronę Klausa i musnęłam jego wargi. Wyrwałam się z jego objęć i nałożyłam naleśniki na talerze, po czym gestem dłoni zaprosiłam go do stołu.
    Usiadłam na przeciw niego, lecz nie dzieliła nas żadna duża odległość, jak jakieś kilka centymetrów.
    Chciałam skierować pierwszy kawałek mojego naleśnika do ust, lecz poczułam na nodze lekkie muśnięcia. Zaśmiałam się i spojrzałam na mojego ukochanego, który przyglądał mi się cały czas.
    Przesunęłam nogi pod krzesło. Spojrzał na mnie zrozpaczonym wzrokiem, a ja tylko się roześmiałam.
    Śniadanie zjedliśmy dość szybko. Umyłam po nim naczynia i przebrałam się w świeże ubrania, które Klaus kupił mi, kiedy byłam nieprzytomna. Była to różowa, pudrowa sukieneczka w koronkę. Przypadła mi bardzo do gustu, a szczególnie jej krój. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że mogę ją ubrać.
    Kiedy weszłam do sypialni, mój ukochany od razu przykuł mnie swoim ciałem do ściany i zaczął całować po szyi. Mruknęłam z zadowolenia i oddałam się jego pieszczotą.
    Jego dłonie cały czas wędrowały po moich plecach, aż dotarły do zamka. Zamierzał go odsunąć, lecz go powstrzymałam. Spojrzał na mnie zdziwionym spojrzeniem.
   - Mam dość już tego Londynu! - poskarżyłam się. - Może pojedziemy do jakiegoś ciepłego kraju? - Spojrzałam na niego z nadzieją.
   - Gdzie tylko zapragniesz - zamruczał mi to do ucha. - Nawet zaraza...
   - Mnie to pasuje! - Musnęłam jego wargi, po czym obdarzyłam go uśmiechem. - Lecz wszystkie moje rzeczy są u Jared'a, więc jakbyśmy mogli do niego wpaść po nie...
   - Eh... No dobrze. - Uśmiechnął się. - Spakuje się i możemy po nie jechać. - Musnął mój policzek. - Możesz poczekać na mnie w samochodzie. - Rzucił mi kluczyki od jego auta. - Zaraz tam będę. - Obdarzył mnie cwaniackim uśmieszkiem.
    Zbiegłam na dół i skierowałam się w stronę wyjścia. Od razu w oczy rzucił mi się czarny mercedes, który wyróżniał się pośród tłumu.
    Podbiegłam do niego i otworzyłam drzwi. Wsiadłam do środka i włączyłam radio. Leciała jakaś popowa piosenka, lecz mi to nie przeszkadzało. Była wesoła, co pasowała do mojego nastroju. Uśmiechnęłam się sama do siebie, nie myśląc o tym, co ma się stać potem - teraz ważna była tylko teraźniejszość i on.

__________________

    Uparłam się, że dziś MUSZĘ dodać rozdział i tak zrobiłam. ;) Pomimo tego że mam naprawdę DUŻO nauki, to nie chcę zaniedbać bloga. Możliwe że w tygodniu będę dodawać 3 rozdziały, jeżeli nie będzie żadnych kartkówek i sprawdzianów. Mam wtedy mniej nauki. Liczę na wasze komentarze, których jest coraz mniej. Czyżbym aż tak strasznie pisała? ;(

środa, 5 września 2012

36 Rozdział

Caroline:

    Kocham go. Kocham go. Kocham go. Kocham go. Kocham go. Kocham go.


    Moje powieki uniosły się do góry, lecz zaraz zatrzasnęły się szczelnie. Mocne światło raziło mnie w oczy. Powoli odzyskiwałam panowanie nad swoim ciałem i dochodziły do mnie różne odgłosy. Kapanie. Szum. Szybki oddech. 
    Przysłoniłam lekko oczy i podniosłam się. Nie było tu żadnego światła, tylko ciemność. Jedyne dochodziło od ekranu telewizora, gdzie jakiś koleś stał z pistoletem i kierował go w kobietę. Lecz nie to jednak przykuło moją uwagę. 
    Ześlizgnęłam się z łóżka, - po krótkiej chwili zrozumiałam na czym leżę - i cichutko boso pokierowałam się w stronę małej kanapy. Osoba która na niej siedziała, nie zorientowała się, że stoję już na nogach. Nie miałam pojęcia kto to, ale bałam się, że...
    Przed oczyma stanęły mi wydarzenie, która, jak mi się wydawało, wydarzyły się niedawno. 
    Ujrzałam g o. Pobiegłam. Rzuciłam się na n i e g o od tyłu. Nie mógł przecież wtedy wiedzieć, że to ja i...
   - Klaus... - wyszeptałam z nadzieją w głosie. Nie wiedziałam, czego mogę teraz się spodziewać. A jak był to jakiś wampiro-porywaczo-gwałciciel?! 
    Postać podniosła się z fotela ostrożnie, tak jakby się czegoś bała, i obróciła się w moją stronę. Gdy ujrzałam twarz tej osoby - znieruchomiałam. 
    Zlustrował mnie od stóp. Na jego ustach pojawił się mały uśmieszek. Okrążył szybko kanapę i przytulił mnie. Odwzajemniłam to, tuląc się do jego piersi. Nie mogłam uwierzyć w to, że jesteśmy w końcu razem. Tu. Razem. Teraz. W tej chwili. Nic mnie od niego już nie odciągnie! Kocham go i to się tylko liczy. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić!
   - Caroline, kochanie! Tak się o ciebie martwiłem! - W jego głosie słychać było wyraźny strach. - Ja cię tak bardzo przepraszam, ja nie wiedziałem, że to ty! Gdyby....
   - Ale o czym ty mówisz? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Za co mnie przepraszał? 
   - Ty nic nie pamiętasz? - Pokiwałam przecząco głową. Po chwili znalazłam się w jego objęciach na kanapie. - Rzuciłaś się na mnie od tyłu. Nie miałem bladego pojęcia kto to i odepchnąłem cię tak mocno, że trafiłaś w budynek, który był nieopodal. Jakimś trafem nikt tego nie zauważył. Przestraszyłem się, widząc, że to ty! Kochanie, nic ci nie jest? - Patrzył na mnie opiekuńczym wzrokiem. Musnęłam jego wargi. 
   - Nie, nic. No może boli mnie kark, ale tak to wszystko dobrze. - Obdarzyłam go uśmiechem. - Ale powiedz mi, skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? 
   - Pomogła mi znajoma czarownica - powiedział i uśmiechnął się czule. Och! Jak mi tego uśmiechu brakowało! - Miałem pewne problemy w czasie drogi, lecz to teraz nie jest ważne. Lepiej powiedz mi, dlaczego wyjechałaś? Co się takiego wydarzyło? Czy to moja wina? 
   - Nie, na pewno nie twoja! - zaprzeczyłam. Jak mógł tak nawet pomyśleć? 
    Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca o tej idiotycznej zjawie. Słuchał mnie uważnie i cały czas mi się przyglądał. Przytulił mnie, gdy skończyłam mówić, i pocałował w czoło. 
   - Caroline, nigdy mi już tego nie rób. Jeżeli ta zjawa będzie chciała ci coś zrobić, ja temu zaradzę. Nie przejmujmy się nią. Wystarczy to, że w końcu jesteśmy razem! 
   - Tak, masz rację, to teraz jest najważniejsze. - Pocałowałam go namiętnie i z wielką pasją. To tej rzeczy brakowało mi najbardziej - jego bliskości. Nic więcej nie było mi do życia potrzebna. Tylko on.
    Oderwaliśmy się niechętnie od siebie. Słyszałam teraz tylko nasze oddechy. 
   - Jeszcze jedno pytanie. Przepraszam, że cię tym zamęczam, wiedzą, że na pewno źle się czujesz, ale kim był ten mężczyzna, z którym jechałaś w samochodzie? - Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wiedziałam, że o to zapyta! 
   - Jared. Mój przyjaciel. Pomógł mi się tu zadomowić. Jestem mu za to wdzięczna, lecz zdenerwował mnie swoim zachowaniem, gdy poprosiłam go o to, aby pomógł mi ciebie szukać. Nie wiem, co się z nim teraz dzieje... - powiedziałam to, spuszczając głowę. 
   - Ale wy nie... - Klaus najwyraźniej się wahał, co ma powiedzieć. Głos mu drżał. 
   - Nie, nie uprawialiśmy seksu, jeżeli o to ci chodzi i nie miałam z nim żadnych kontaktów fizycznych! - Nie chciałam mu mówić o tym, że mnie przytulił, objął, bo wiedziałam, że nawet takie nic wyprowadzi go z równowagi. 
   - To dobrze, to dobrze... - Ulżyło mu. 
    Położyłam głowę na jego kolanach, a nogi skuliłam. Byłam zmęczona, za co byłam wściekła! Chciałam spędzić z moim ukochanym więcej czasu, bo przecież tyle się nie widzieliśmy! Stęskniłam się za nim; myślałam, że serce mi pęknie, ponieważ go nie było przy mnie. Senność nade mną górowała. Zamknęłam powieki.
   - Klaus... - wyszeptałam resztkami sił. 
   - Tak, kochanie? - Bawił się kosmykiem moich włosów. 
   - Nic. Chciałam tylko sprawdzić, czy to nie sen. Jest tak idealnie, że wręcz niemożliwie. - Zaśmiał się. 
   - Nie, Caroline, to nie sen. - Pocałował mnie w głowę. 
    Dalej nie wiem, co się działo. Usnęłam. Obudziłam się dopiero rano w miękkim łóżku. Obok mnie leżał mój ukochany. Wyglądał prześlicznie, gdy spał. Nie mogłam uwierzyć w to, że mam takie szczęście, jakim jest on. 
    Położyłam głowę na jego torsie i okryłam się bardziej kołdrą. Przy okazji, zobaczyłam, że jestem w tych samych ciuchach, co... hym... wczoraj? Nie miałam pojęcia, jaki jest dzień i która godzina, jednak to w ogóle nie miało teraz znaczenia. 

______________________

    Jestem zadowolona z tego rozdziału. Przyszedł mi łatwo, ale dopiero wtedy, gdy zaczęłam go pisać. Wcześniej bałam się, że nic nie napisze, ani słowa! Mam nadzieję, że wam się spodoba, tak jak mi. ;) Komentujcie, bo to mnie motywuje i wiem, że piszę dla kogoś, a nie tylko dla siebie! <3

Jak tam mija wam pierwszy tydzień nauki? 

sobota, 1 września 2012

35 Rozdział

Caroline:

    Siedziałam w jakiejś kafejce, popijając serve*. Była ósma trzydzieści, więc uważam, że to chyba dobra pora na tą kawę. Jared wybrał kawę romano** i pił ją malutkimi łyczkami.
    Wciąż przypominał mi się wyraz twarzy Klausa, gdy ujrzał mnie z Jared'em w samochodzie. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Kiedy zobaczyłam go, to czułam się pełna, ale gdy go nie widzę - czuję się pusta. 
   - Niklaus Michael - pierwotny hybryda - zaśmiał się mój przyjaciel i spojrzał na mnie, trzymając w obu dłoniach filiżankę z kawą. - Zwariowałaś? 
    Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. 
   - Gdy kogoś kochasz, to nie patrzysz na to, kim jest - tłumaczyłam się, co było bardzo proste, bo mówiłam prawdę. - To jak, pomożesz mi? - Spojrzałam na niego błagającym wzrokiem. 
   - Sam nie wiem. Nie chcę się mieszać w takie sprawy, szczególnie gdy chodzi o pierwotnych! 
   - Jared! Proszę! Znam tu tylko ciebie, a ty dobrze znasz cały Londyn. Pomóż mi go szukać! Proszę... - Nie tylko mój wzrok był błagalny, ale także i głos.
   - Nie, Caroline. Nie pomogę ci. To hybryda! Nie powinnaś się z nim zadawać! - Popatrzyłam na niego wściekłym wzrokiem.
    Pomyliłam się, co do Jared'a. On nie jest moim przyjacielem - absolutnie! Nie rozumie, że ja go kocham?
   - Myliłam się, co do ciebie! - Wstałam od stołu i wyłożyłam na stolik, przy którym piliśmy kawę, kilka funtów i odeszłam.
    Za sobą słyszałam jeszcze, jak Jared mnie woła, lecz na to nie zważałam, tylko szłam cały czas, jak najszybciej przed siebie. Nie miałam pojęcia, gdzie zmierzam, ale miałam wielką nadzieję, że w stronę mojego ukochanego. Liczyłam na farta!

Klaus:

    Gdybym miał szansę wypowiedzieć jedno zaklęcie, dzięki któremu będę mógł mieć, co tylko będę chciał, wybrałbym to, aby moja Caroline była teraz tu ze mną, a nie z jakimś kolesiem, który może ją teraz obmacywać!
    Szedłem szybkim krokiem w stronę Buckingham'u, sam nie wiem po co. Liczyłem, że tam ją ujrzę, ale i tak wiedziałem, że to głupota.
    Byłem na miejscu. Rozglądałem się po przechodniach, wyszukując twarzy mojej księżniczki. Nagle ujrzałem jej postać, lecz od razu do mojej głowy zaczęła mi się nasuwać myśl, że znowu mi się przewidziało.
    Odwróciłem się wściekły. Na mojej twarzy był wielki grymas, z powodu tego, że moje myśli znowu płatały mi figle! Miałem tego dosyć, dlatego postanowiłem pobiec do jakiejś chińskiej restauracji. Może tam jakoś się odprężę i zapomnę o tych godzinach, które poświęciłem na szukanie ukochanej.
    Tak, poddałem się. Ja wielka hybryda się poddałem. Nigdzie jej nie było...

Caroline:

    Widziałam go. Dokładnie go widziałam. Stał niedaleko mnie, ale mnie nie zauważył. Obrócił się i poszedł w inną stronę.
    Od razu zaczęłam biec, lecz tłumy ludzi blokowały mi przejście. Byli wszędzie! To było nie do zniesienia!
    Z moich ust cały czas wychodziło słowo ,,przepraszam", gdy przepychałam się, by dogonić mojego ukochanego. Nie przejmowałam się w tej chwili tym widmem, które ostrzegło mnie, abym nie zbliżała się do Klaus'a. Nie obchodziło mnie to ani trochę! Ważne było w tej chwili to, aby dogonić go i powiedzieć mu prawdę.
   - Uważaj, kretynko! - Słyszałam za sobą, jak jakiś mężczyzna zaczął mnie wyklinać, lecz się tym nie przejmowałam. Nie było to teraz ważne.
   - Prawie bym spadła, co za niewychowane... - Nie usłyszałam dalszej części, bo wybiegłam z tłumu i zaczęłam rozglądać się za Klaus'em, który najwyraźniej gdzieś przepadł.
    Pobiegłam jeszcze trochę i ujrzałam go. Wzięłam głęboki wdech i pobiegłam za nim. Nie zatrzymywałam się, tylko rzuciłam mu się na szyję od tyłu. 

______________________________

Przepraszam was za ten nudny rozdział. ;( Wiem, co chcę napisać, lecz tutaj się załamałam. Jest on krótki i beznadziejny, ale miałam pustkę w głowie. Jest mi strasznie głupio, że nie potrafiłam napisać nic lepszego! :(

* bardzo mocna kawa, podawana wcześnie rano.
** pojedyncza porcja kawy espresso podana ze świeżą skórką cytryny.