Jechaliśmy w ciszy. Jedyny odgłos wydawał samochód i muzyka lecąca w radio. Ale czy potrzebne były słowa, gdy widziałem uśmiech na twarzy mojej księżniczki? W zupełności nie; wystarczało mi jej bliskość. Kochałem ją ponad wszystko, lecz czy się zmieniłem? Nie. Jestem w ciąż tym samym człowiekiem (wampirem), ale nie potrafię być dla niej oschły. Gdy jestem blisko niej, czuję się całkowicie inaczej niż zawsze. Gniew, złość przemija, zastępuje ją spokój, miłość. To niesamowite uczucie, które mogę doświadczyć tylko przy niej.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc, że jej usta są wywinięte w podkówkę. Była szczęśliwa. Ja byłem szczęśliwy. Nic nie mogło zepsuć tego szczęścia, chociaż że ten cały Jared, do którego właśnie się kierowaliśmy. Sam uważałem, że mógłbym Caroline kupić cokolwiek by chciała, lecz ona upierała się przy swoim. Nie zamierzałem się z nią kłócić.
Moja ukochana spojrzała na oliwkowy budynek. Od razu zrozumiałem, że to tu.
Zaparkowałem w pobliżu, a następnie wysiadłem z samochodu, i otworzyłem drzwi mojej Caroline, podając jej przy tym dłoń. Uśmiechnęła się i chwyciła ją.
Podeszliśmy do tego budynku, trzymając się za ręce. Wyszliśmy po kamiennych schodach, aż znaleźliśmy się pod drzwiami numer trzydzieści trzy.
Caroline, puszczając moją dłoń, zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili ukazał się w nich jakiś mężczyzna, który wyglądał na około trzydzieści lat. Lustrowałem go wzrokiem, a on mnie. Był niższy o głowę, na co uśmiechnąłem się w myślach, sam nie wiedząc czemu.
- Cześć, Jared. To Klaus. - Moja ukochana wskazała na mnie dłonią. - Klaus, to Jared. Lecz to nie jest teraz najważniejsze! - Pokręciła przecząco głową. - Przyszłam tu po moje rzeczy... - Powiedziała to niepewnie, widzą, że wampir się krzywi.
- Ta, jasne. Wejdź - powiedział to, z grymasem w głosie.
Moja ukochana weszła do środka i od razu pokierowała się w stronę jakiegoś pokoju. Dzięki mojemu wyostrzonemu słuchowi, wiedziałem, że zaczęła się pakować.
Jared przyglądał się mi, a ja jemu.
- Nie zaprosisz hybrydy, co? - zaśmiałem się. - Aż tak strasznie się boisz?
- Nie chcę ryzykować. Nie należę do takich, którzy chcą stracić życie, bo zaproszą do środka jednego z pierwotnych - prychnął.
- Jasne. Jednak wyglądasz na idiotę, więc nie jestem pewien, czy kłamiesz, czy mówisz prawdę. - Udałem zamyśloną minę, na co on tylko odszedł zdenerwowany. Nie miałem pojęcia, gdzie się pokierował, ważne było, aby nie pokazywał mi się więcej na oczy.
Po czterech godzinach byliśmy już w samolocie. Naszym kierunkiem była Kuba. Caroline była prze szczęśliwa, gdy jej o tym powiedziałem, a jeszcze bardziej, kiedy dowiedziała się, że możemy polecieć tam jeszcze dziś.
Jednak nie tak prędko wyszliśmy od tego przebrzydłego Jared'a. Błagał moją ukochaną, aby została jeszcze trochę. Mówił, że będzie za nią tęsknił, i że wbije sobie kołek jeśli wyjedzie. Musiałem go zahipnotyzować, by o niej zapomniał, bo Caroline już miała zrezygnować z naszego wyjazdu. Nie chciałem do tego pod żadnym pozorem dopuścić!
- Czy mógłbym tu usiąść? - Jakiś gruby facet zapytał mnie o to. Od razu przypomniał mi się ten z samolotu, gdy leciałem do Szwecji.
- Jest dużo wolnych miejsc, znajdź sobie jakieś.
- Ale... - Mężczyzna najwyraźniej był zdziwiony moim zachowaniem.
- Wynocha! - Odszedł - na całe szczęście.
Caroline spojrzała na mnie zdziwiona. Nie rozumiałem o co mogło jej chodzić. Nic przecież złego nie zrobiłem!
- Co? - spytałem, jak najgrzeczniej potrafiłem.
- Byłeś niemiły. - W jej głosie było słychać zmartwienie i smutek, który chciałem, aby jak najszybciej odszedł. - On chciał tylko tu usiąść. Wytrzymałbyś!
- Mam złe doświadczenia z grubasami. - Przyciągnąłem ją do siebie, by ją przytulić, lecz ona się odsunęła i wstała.
- Spotkamy się na miejscu, bo najwyraźniej nie chcesz z nikim dzielić miejsc - prychnęła.
- Caroline! Kochanie, daj spokój!
Moja ukochana usiadła obok tego spaślaka. Przeprosiła za mnie, a on tylko się uśmiechnął do niej, i powiedział, że to nic takiego.
Westchnąłem.
Caroline popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej, lecz ona natychmiastowo odwróciła głowę. Nie wiedziałem, jak ją przeprosić, lecz miałem nadzieję, że na Kubie coś wymyślę.
____________________
Ale szybko mi się pisze te rozdziały! Nie wiem, co tu napisać... Napiszę tak: Dziękuje za każdy komentarz, dzięki któremu możecie czytać te moje głupoty. Kocham was, bo dajecie mi wiele, a to wiele zapału do dalszego kontynuowania mojej historii, a także zapraszam na tego bloga: http://iionysensitive.blogspot.com
Rewelacja! Ale fajnie że częściej dodajesz rozdziały;) Bardzo się cieszę z tego powodu. Genialny rozdział pomimo że krótki,Caroline mnie rozwala normalnie- te jej humory :D
OdpowiedzUsuńJak tam w szkole? U mnie lipa,strasznie dużo nauki i prac domowych.A dzisiaj to już wgl.masakra,dopiero skończyłam ale miałam nadzieję że po przyjściu ze szkoły będzie nowy rozdział. Z niecierpliwością czekam na więcej.
P.S.Specjalnie sobie założyłam konto żeby komentować,już nie będę jako anonimowa;)
Buziaczki;**
W szkole mnóstwo, mnóstwo x10000000000000 nauki. ;/ Niestety. ;( Dziękuje za miły komentarz. ;)
UsuńNie ma za co;)
UsuńSuper rozdział! Bardzo dobrze, że dobrze Ci się pisze bo mamy co czytać ;) Denerwuje mnie ten Jared, mam nadzieje że się już więcej nie pojawi... ;> huhu, jadą na Kube ;D ciekawe co tam będzie się dziać? ;) niech się pogodzą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniami o Caroline i Klausie: klaroline-forever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy blog więc byłoby mi miło gdybyś coś mi doradziła i zostawiła komentarz;)
Wow! Ale smutne zakończenie. Szkoda, że Caroline się wkurzyła... A co do rozdziału? Genialny!
OdpowiedzUsuńFaje ;D
OdpowiedzUsuńWow ! Rozdział jak zawsze świtny ! Uwielbiam twój blog . <3
OdpowiedzUsuńJeśli mogę prosić , czy dodałabyś jakieś fragment z Mytic Falls? Wiem że ta opowieść skupia się na Klausie i Caroline , ale bardzo chętnie poczytałambym o przyjaciołach Caroline ; >
Reverse .
Kiedy będzie kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń