- Gotowe - wyszeptałam.
Popatrzyłam się na cztery walizki, które stały na ziemi obok mojego łóżka. Westchnęłam. Czułam się podlę, że opuszczam miejsce w którym się wychowałam, poznałam smak życia, zakosztowałam bólu, cierpienia... To tu poznałam właśnie jego, a teraz tak nagle mam go opuszczać. To było okropne. Kochałam go tak mocno, ale nie potrafiłam narazić go na cierpienie, ponieważ jakieś widmo nie pozwoliło mi z nim być.
Jedna słona łza pojawiła mi się w koniuszku oka, lecz szybko starłam ją palcem. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze. Wyszłam z mojego pokoju i ruszyłam w stronę kuchni. Mama właśnie była zaczytana. Uniosła głowę znad gazety i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się, lecz gdy zobaczyła moją minę od razu podniosła się z krzesła i podeszła do mnie.
Spojrzała mi w oczy z wielką troską. Widziałam, że martwi się o mnie. Przytuliłam się do niej, a ona odwzajemniła uścisk. Rozpłakałam się. Mama powtarzała mi tylko ,,wszystko będzie dobrze", chodź nie miała pojęcia o co chodzi. Byłam i tak jej za to wdzięczna. Odsunęła mnie od siebie. Położyła swoje dłonie na moich ramionach.
- Caroline, co się stało? Ktoś cię skrzywdził? - Patrzyła na mnie uważnie i śledziła każdy mój ruch.
- Nie, nikt mnie nie skrzywdził. Ja... - Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Łzy powstrzymywały mnie. - Ja muszę wyjechać.
- Co? - Mama położyła obie dłonie na piersi i wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. - Ale, ale jak to? Nic z tego nie rozumiem... - Pokręciła głową.
- Przepraszam. Ale ja muszę! - Przytuliłam ją i wybiegłam z kuchni.
W wampirzym tempie wyniosłam wszystkie walizki z domu i włożyłam je do bagażnika w samochodzie. Popatrzyłam ostatni raz na mój dom. Na werandzie stała roztrzęsiona mama. Wsiadłam do środka auta i pojechałam w stronę miejsca, które dawało mi tyle miłych wspomnień.
Stałam oparta o swój samochód i wpatrywałam się w wielką willę. Nie dawało mi spokoju to, że muszę go opuścić. Chciałam się pożegnać, ale jak? Jak mam mu to powiedzieć? Jak on na to zareaguje? Jak mi nie pozwoli i zatrzyma mnie?
Westchnęłam i zrobiłam kilka kroków. Po chwili znalazłam się pod ogromnymi drzwiami. Uniosłam prawdą dłoń, którą zacisnęłam w piąstkę. Właśnie miałam zapukać, gdy przede mną ukazał się mężczyzna, dla którego mogłabym zginąć. Zwinnie opuściłam rękę, która przyległa do mojego ciała. Przegryzłam wargę; stresowałam się i to bardzo.
- Caroline. - W jego głosie można było usłyszeć wyraźny gniew. - Co tu robisz?
- Ja... Chciałam się pożegnać. - Uniosłam głowę, która dotąd była opuszczona. Spojrzałam na niego.
- Pożegnać? - Zaśmiał się. - Myślałem, że wyjedziesz. Przecież już się pobawiłaś - czas uciekać.
Ominął mnie. Obróciłam się na pięcie i popatrzyłam na niego zdezorientowana. Podbiegłam do niego i chwyciłam go za ramię. Zatrzymał się.
- Klaus, ale o co ci chodzi? - Znalazłam się przed nim. - Nic z tego nie rozumiem...
- Odejdź! - I już go nie było.
Zostałam sama. Na policzkach poczułam słone łzy, które nasilały się z każda chwilą, gdy tylko pomyślałam o nim. Wsiadłam do samochodu i obrałam kurs w stronę lotniska.
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło. O co mu mogło chodzić? Otarłam dłonią mokre od płaczu oczy. Miałam nadzieję, że w Londynie spotka mnie coś dobrego - tak, Wielka Brytania do mój cel. Kochałam Anglię od małego, a szczególnie stolicę. Zawsze marzyłam o tym, by tam studiować. Może to się ziści. Nic nigdy nie było wiadomo. Miałam wieczne życie, więc wiele mogło mnie jeszcze spotkać.
W tej chwili pragnęłam tylko jednego: chciałam zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się przez te trzy dni. Wszystkie myśli tłoczyły się w jedno i prowadziły mnie tylko do jednego imienia - Klaus. Nic nie przychodziło mi do głowy, o co mogło mu chodzić. Czyżbym się nie myliła z moimi wcześniejszymi przepuszczeniami, że byłam dla niego tylko głupią zabawką? Zresztą czy to dziwne? Zawsze byłam tylko głupią blondynką, której uczucia były nic nieznaczące.
Klaus:
Siedziałem w Grill'i i popijałem martini. Moje myśli wciąż tłoczyły się przy jednej osobie - Caroline. Nie wiedziałem, czy moje przepuszczenia są prawdziwe, co do tego że ona nie pałała do mnie żadnych uczuć. Ale jeżeli by mnie nie kochała, to po co by miała do mnie przyjeżdżać?
Pociągnąłem wielkiego łyka.
Wyciągnąłem telefon i wpisałem numer, który był mi dobrze znany. Przyłożyłem słuchawkę do ucha, lecz włączyła się tylko poczta głosowa. Westchnąłem. Spróbowałem jeszcze kilka razy, ale wszystkie próby były na marne.
Wyciągnąłem z kieszeni dwadzieścia dolarów i położyłem przed kelnerem, po czym wyszedłem, a raczej wybiegłem z baru. Jerry Springer spokojnie mógł zaprosić mnie do swojego programu.
Po kilku minutach znalazłem się pod domem Caroline. Nie zastałem jej. A czego się spodziewałem? Że będzie tu stała i czekała na mnie, a potem przyjmie mnie z otwartymi ramionami za to, że kazałem jej odejść? Jestem skończonym idiotą...
- Lotnisko - wyszeptałem sam do siebie.
Wsiadłem z powrotem do samochodu. Byłem zdenerwowany, a to wszystko przez moją głupotę. Jechałem szybko, przez co zahaczyłem o gliny. Nie przejmowałem się tym, tylko jeszcze bardziej przyspieszyłem. Z moich ust wydobywała się masa przekleństw w różnych językach; zabrakło mi po angielsku.
Teraz ważna była tylko ona. Reszta jest w tej chwili tylko dodatkami, które muszę ominąć, by ją odnaleźć.
_______________________________________________________________________
Jak się podoba? Komentujcie! Piszcie co źle, ponieważ pisałam to pod wpływem zmęczenia, lecz nie wszystko.
Stałam oparta o swój samochód i wpatrywałam się w wielką willę. Nie dawało mi spokoju to, że muszę go opuścić. Chciałam się pożegnać, ale jak? Jak mam mu to powiedzieć? Jak on na to zareaguje? Jak mi nie pozwoli i zatrzyma mnie?
Westchnęłam i zrobiłam kilka kroków. Po chwili znalazłam się pod ogromnymi drzwiami. Uniosłam prawdą dłoń, którą zacisnęłam w piąstkę. Właśnie miałam zapukać, gdy przede mną ukazał się mężczyzna, dla którego mogłabym zginąć. Zwinnie opuściłam rękę, która przyległa do mojego ciała. Przegryzłam wargę; stresowałam się i to bardzo.
- Caroline. - W jego głosie można było usłyszeć wyraźny gniew. - Co tu robisz?
- Ja... Chciałam się pożegnać. - Uniosłam głowę, która dotąd była opuszczona. Spojrzałam na niego.
- Pożegnać? - Zaśmiał się. - Myślałem, że wyjedziesz. Przecież już się pobawiłaś - czas uciekać.
Ominął mnie. Obróciłam się na pięcie i popatrzyłam na niego zdezorientowana. Podbiegłam do niego i chwyciłam go za ramię. Zatrzymał się.
- Klaus, ale o co ci chodzi? - Znalazłam się przed nim. - Nic z tego nie rozumiem...
- Odejdź! - I już go nie było.
Zostałam sama. Na policzkach poczułam słone łzy, które nasilały się z każda chwilą, gdy tylko pomyślałam o nim. Wsiadłam do samochodu i obrałam kurs w stronę lotniska.
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło. O co mu mogło chodzić? Otarłam dłonią mokre od płaczu oczy. Miałam nadzieję, że w Londynie spotka mnie coś dobrego - tak, Wielka Brytania do mój cel. Kochałam Anglię od małego, a szczególnie stolicę. Zawsze marzyłam o tym, by tam studiować. Może to się ziści. Nic nigdy nie było wiadomo. Miałam wieczne życie, więc wiele mogło mnie jeszcze spotkać.
W tej chwili pragnęłam tylko jednego: chciałam zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się przez te trzy dni. Wszystkie myśli tłoczyły się w jedno i prowadziły mnie tylko do jednego imienia - Klaus. Nic nie przychodziło mi do głowy, o co mogło mu chodzić. Czyżbym się nie myliła z moimi wcześniejszymi przepuszczeniami, że byłam dla niego tylko głupią zabawką? Zresztą czy to dziwne? Zawsze byłam tylko głupią blondynką, której uczucia były nic nieznaczące.
Klaus:
Siedziałem w Grill'i i popijałem martini. Moje myśli wciąż tłoczyły się przy jednej osobie - Caroline. Nie wiedziałem, czy moje przepuszczenia są prawdziwe, co do tego że ona nie pałała do mnie żadnych uczuć. Ale jeżeli by mnie nie kochała, to po co by miała do mnie przyjeżdżać?
Pociągnąłem wielkiego łyka.
Wyciągnąłem telefon i wpisałem numer, który był mi dobrze znany. Przyłożyłem słuchawkę do ucha, lecz włączyła się tylko poczta głosowa. Westchnąłem. Spróbowałem jeszcze kilka razy, ale wszystkie próby były na marne.
Wyciągnąłem z kieszeni dwadzieścia dolarów i położyłem przed kelnerem, po czym wyszedłem, a raczej wybiegłem z baru. Jerry Springer spokojnie mógł zaprosić mnie do swojego programu.
Po kilku minutach znalazłem się pod domem Caroline. Nie zastałem jej. A czego się spodziewałem? Że będzie tu stała i czekała na mnie, a potem przyjmie mnie z otwartymi ramionami za to, że kazałem jej odejść? Jestem skończonym idiotą...
- Lotnisko - wyszeptałem sam do siebie.
Wsiadłem z powrotem do samochodu. Byłem zdenerwowany, a to wszystko przez moją głupotę. Jechałem szybko, przez co zahaczyłem o gliny. Nie przejmowałem się tym, tylko jeszcze bardziej przyspieszyłem. Z moich ust wydobywała się masa przekleństw w różnych językach; zabrakło mi po angielsku.
Teraz ważna była tylko ona. Reszta jest w tej chwili tylko dodatkami, które muszę ominąć, by ją odnaleźć.
_______________________________________________________________________
Jak się podoba? Komentujcie! Piszcie co źle, ponieważ pisałam to pod wpływem zmęczenia, lecz nie wszystko.
Świetny, szkoda tylko że tak mało piszesz ze strony Klausa. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSzybko zrozumiał że swoimi słowami ją skrzywdził, naprawdę! Ech, faceci...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! ; Czekam na następny ! ;) Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńOczywiście dobrze wiesz jaki jest ten rozdział. GENIALNY! Mam nadzieję, że on ją dogoni!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością.
Suuper!;)
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńIdealnie!:D
OdpowiedzUsuńCudny rozdział!;) Ach, ci mężczyźni! Mogą mieć 1000 lat a refleks i tak im szwankuje;D
OdpowiedzUsuńUff... Już się bałam, że Klaus nie będzie gonił Caroline, ale na szczęście zrozumiał, że ona go kocha...;) Oczywiście rozdział WSPANIAŁY, GENIALNY, CUDOWNY !! :)
OdpowiedzUsuńAch! Jaki kochany Klaus <3 Dziewczyno, zabić za takie okrutne pomysły rozdzielenia ich ;p Mimo wszystko rozdział mi się bardzo podobał ;p Czekam na nn! ;*
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział;D czekam z niecierpliwością na kolejny;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Dobrze, że Klaus się ogarnął i pojechał na to lotnisko, mam nadzieję że ją jeszcze dogoni.. albo razem wyjadą do W.Brytanii ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
Pozdrawiam ;>
AAA super rozdział chcę już czytać następny aaa
OdpowiedzUsuń