Ludzie mają różne, straszne problemy. Może chodzić o zdradę, nieodwzajemnioną miłość, brak funduszy, bieda, głód, choroby. To wszystko jest takie okropne, a ja przejmuje się najgłupszym na świecie, a dokładniej, to tym jak wyglądam. Przecież nie ma to znaczenia. Niby dla kogo to wszystko?
Miałam iść z Matt'em, lecz zauważyłam, że cały czas patrzy na Katy, więc powiedziałam mu, by ją zaprosił póki jest jeszcze wolna. No i oto w ten sposób idę sama...
Moje przyjaciółki mają partnerów, więc nie chce się przy nich kręcić. Mówiły, że jeżeli idę sama, to może pójdziemy we trójkę, ale odmówiłam. Nie jestem taka okropna, by niszczyć im randki, chodź nie mam nawet swojej. Odkąd jestem wampirem, to wszystko się zmieniło. Nie zaczepiam byle jakiego, ładnego chłopaka; miłość przychodzi do mnie sama, powoli, ale przychodzi. A może już przyszła?
Chwyciłam telefon do ręki i patrzyłam na ekraniki na którym był napis: Klaus. Sama nie wiedziałam co zamierzam zrobić. Wpatrywałam bym się w niego dłużej, lecz usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu z moich ust wydobyło się słowo ,,proszę".
W drzwiach stanęła mama. Oparła się o krawężnik i skrzyżowała ręce. Patrzyła na moją kreację i cicho się zaśmiała.
- Aż tak źle? - Skrzywiłam się i w tym samym momencie spojrzałam na sukienkę.
- Nie - uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. - Wyglądasz ślicznie. Wiesz, ja nigdy nie miałam okazji założyć czegoś takiego; nie jestem stworzona do sukienek.
Usadowiłam się kawałek za nią i uklękłam na swoich kolanach, by nie pomiąć sukienki.
- Ale do ślubu jakoś doszłaś. - Zaśmiałam się, a ona zawtórowała mi. Tak dawno nie rozmawiałyśmy, a tym bardziej śmiałyśmy się.
- Ledwo, ale doszłam. - Położyła mi dłoń na kolanie. - Mam nadzieję, że i ciebie kiedyś zobaczę przed ołtarzem.
- Na początku chce znaleźć miłość, tak jak ty...
- Tyle z tego, że ja wyszłam za geja. - Ponownie wybuchłyśmy śmiechem.
Mama spojrzała na zegarek, a mój wzrok także powiódł w tamtą stronę. Była siódma czterdzieści pięć. Podniosłam się leniwie z łóżka i ubrałam czarne szpilki. Ponownie przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i z wielką nadzieją, że to wszystko się szybko skończy ruszyłam w stronę szkoły.
Teraz każdy może mi zadać pytanie po co tam idę skoro nie chce; śmiało. Obiecałam Elenie i Bonnie, że będę i do tego przygotowania sali nie mogą pójść mi na marne. Muszę zobaczyć swoje arcydzieło. Namęczyłam się przy nim i do tego Rebekah ciągle narzekała wszystko jest nie tak. Myślałam, że dłużej nie wytrzymam! Nie rozumiem, jak ktoś taki jak Klaus, może za siostrę mieć taką wiedźmę!
Nie mogłam już wyklinać tej ździry, bo znalazłam się przed szkołą. Szybko wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę sali gimnastycznej, gdzie to wszystko miało się odbyć. Po drodze zauważyłam, że nie ma aut moich obu przyjaciółek, ale za to ich partnerów jak najbardziej: Stefana i Petera.
Nie miałam okazji zobaczyć tego Petera, lecz miałam nadzieję, że dziś go poznam. Gdy widziałam oczy Bonnie, jak o nim mówiła... myślałam, że gwiazdy wpadły jej do nich. Jest zakochana, rozumiem ją jak najbardziej.
Klaus:
Siedziałem sobie na skórzanej kanapie, popijając martini. Patrzyłem się, jak języki ognia szaleją w kominku. Przed oczami miałem cały czas Caroline i właśnie ona mi je przypominała. Jest spontaniczna, tajemnicza tak jak one. Do tego można dołożyć jeszcze piękna i wiele, wiele więcej komplementów.
Nie rozumiałem tego, co się dzieje wewnątrz mnie. Nie czułem jeszcze nigdy tak silnego uczucia, które mógłbym żywić do drugiej osoby; gdyby ktoś wcześniej, na przykład sto lat temu, powiedział mi, że coś takiego mi się przytrafi, wyśmiałbym go momentalnie, lecz teraz nie umiałbym, ponieważ to przeżywam.
W moich dłoniach znalazł się ołówek i szkicownik. Znałem już to co pragnę tam zamieścić, ale nie miałem pojęcia w jakiej postaci. Przed oczami latał mi jej uśmiech i nawet nie spostrzegłem, co zaczyna się ukazywać na papierze.
Lekko jeździłem ołówkiem po papierze i po chwili ukazał się śliczny szkic. Pełne wargi i piękne, białe perły w uśmiechu. Każdy szczegół był ukazany. Patrzyłem się na to co stworzyłem i zdałem sobie sprawę, że i tak nie pokazuje tego szczęścia błyskającego z niej. Nawet gdy pojawiała mi się przed oczyma z tym pięknym łukiem do góry, nie dawało mi to satysfakcji. Pragnąłem ujrzeć go na żywo.
Nagle usłyszałem mój telefon, który wygrywa dzwonek i od razu wiedziałem kto to. To co ustawiłem na sygnał bardzo mnie rozśmieszyło. ,,Nie odbierać, dzwoni Samara". Podniosłem się z kanapy i podniosłem słuchawkę do ucha.
- Czego chcesz Rebekah?
- Może trochę grzeczniej!
- Streszczaj się - nie miałem ochoty się z nią sprzeczać.
- Twoja Barbie siedzi sama przy stole i psuje wszystkim humory, więc bądź tak łaskawy i ją stąd zabierz!
- Jak może wam psuć humory, jak ona tylko siedzi? - Byłem zdziwiony tym co usłyszałem.
- Każdy zbiera się koło niej i pyta czy wszystko jest dobrze, a mnie to wkurza.
- Wiem Rebekah, że lubisz być w centrum uwagi, ale...
- Nie chcesz jej zobaczyć? - Nie odzywałem się przez chwilę. Zmarszczyłem czoło i dopiero po chwili odpowiedziałem:
- Będę za około dwadzieścia minut. - I rozłączyłem się.
Caroline:
Myślałam, że będzie okropnie, a jest wręcz przeciwnie. Cały czas jestem na parkiecie, gdyż każdy chłopak prosi mnie do tańca. Do wszystkich doszła już wiadomość, że zerwałam z Tylerem, lecz nikt nie wiem czemu.
Nawet on mi nie przeszkadzał, a myślałam, że gdy tylko zobaczę Tylera popłaczę się przy wszystkich. Nawet nie bolało mnie to, że jest tu z tą swoją dziwką. Jedyne z czego się ucieszyłam, to to, że nie ma tu Klausa. Zabiłby go i chodź po mimo tego, że mnie zdradził, nie chciałam by umierał i to tylko ze względu na panią burmistrz.
- I jak się bawisz? - Usłyszałam za sobą głos Eleny.
- Jest bardzo fajnie, nawet nie przypuszczałam, że mogę się dobrze bawić!
- To dobrze! - Elena się zaśmiała. - Chodź!
- Gdzie? - Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Czas poznać chłopaka Bonnie.
Już są razem? Czemu mi nic nie powiedziała? No tak! Ona i Elena zawsze nawzajem mówią sobie sekrety, a ja dowiaduje się dopiero dwa dni później. Czasem nawet od kogoś. Czuję się czasem jak trzecie koło u wozu.
Poszłam za Eleną. Przyłączył się też do nas Stefan, który objął ją w pasie. Czyżby i to mnie ominęło? Miałam ochotę zawrócić i wybiec z sali z płaczem.
________________________________________________________________________
Rozdział krótki, bo szkoła. Wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale do tego dochodzą jeszcze zawody z piłki ręcznej i jestem tak zmęczona, że potem nie mam sił pisać! Ogólnie rozdział mi się nie podoba i nie jestem zadowolona, lecz komentujcie!
- Czego chcesz Rebekah?
- Może trochę grzeczniej!
- Streszczaj się - nie miałem ochoty się z nią sprzeczać.
- Twoja Barbie siedzi sama przy stole i psuje wszystkim humory, więc bądź tak łaskawy i ją stąd zabierz!
- Jak może wam psuć humory, jak ona tylko siedzi? - Byłem zdziwiony tym co usłyszałem.
- Każdy zbiera się koło niej i pyta czy wszystko jest dobrze, a mnie to wkurza.
- Wiem Rebekah, że lubisz być w centrum uwagi, ale...
- Nie chcesz jej zobaczyć? - Nie odzywałem się przez chwilę. Zmarszczyłem czoło i dopiero po chwili odpowiedziałem:
- Będę za około dwadzieścia minut. - I rozłączyłem się.
Caroline:
Myślałam, że będzie okropnie, a jest wręcz przeciwnie. Cały czas jestem na parkiecie, gdyż każdy chłopak prosi mnie do tańca. Do wszystkich doszła już wiadomość, że zerwałam z Tylerem, lecz nikt nie wiem czemu.
Nawet on mi nie przeszkadzał, a myślałam, że gdy tylko zobaczę Tylera popłaczę się przy wszystkich. Nawet nie bolało mnie to, że jest tu z tą swoją dziwką. Jedyne z czego się ucieszyłam, to to, że nie ma tu Klausa. Zabiłby go i chodź po mimo tego, że mnie zdradził, nie chciałam by umierał i to tylko ze względu na panią burmistrz.
- I jak się bawisz? - Usłyszałam za sobą głos Eleny.
- Jest bardzo fajnie, nawet nie przypuszczałam, że mogę się dobrze bawić!
- To dobrze! - Elena się zaśmiała. - Chodź!
- Gdzie? - Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Czas poznać chłopaka Bonnie.
Już są razem? Czemu mi nic nie powiedziała? No tak! Ona i Elena zawsze nawzajem mówią sobie sekrety, a ja dowiaduje się dopiero dwa dni później. Czasem nawet od kogoś. Czuję się czasem jak trzecie koło u wozu.
Poszłam za Eleną. Przyłączył się też do nas Stefan, który objął ją w pasie. Czyżby i to mnie ominęło? Miałam ochotę zawrócić i wybiec z sali z płaczem.
________________________________________________________________________
Rozdział krótki, bo szkoła. Wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale do tego dochodzą jeszcze zawody z piłki ręcznej i jestem tak zmęczona, że potem nie mam sił pisać! Ogólnie rozdział mi się nie podoba i nie jestem zadowolona, lecz komentujcie!