Caroline:
Obudziłam się o siódmej, oczywiście nie sama; kiedy usłyszałam budzik nad swoją głowę, spadłam na ziemię, ponieważ leżałam na samy krańcu łóżka. Podniosłam się szybko i uświadomiłam sobie, że mam dwie godziny przed pójściem do szkoły. Nie było u nas żadnych rozpoczęć na nowy rok szkolny, tylko wcześniej dostawaliśmy kartki, co mamy przygotować.
No tak, to mój ostatni rok w liceum, przeszło mi to przez myśl przy ścieleniu mojego posłania. Z jednej strony było mi smutno, że to wszystko się skończy, każdy pójdzie w swoją stronę, lecz jak by popatrzeć w taki sposób, że obróci się o sto osiemdziesiąt stopni moje myśli, to można powiedzieć, że się cieszę.
Poszłam do kuchni i wyciągnęłam woreczek z krwią. Otworzyłam go, a do moich nozdrzy dostał się przyjemny zapach. Nie czekałam ani chwili dłużej, tylko pozwoliłam , temu niesamowitemu, życiodajnemu płynowi swobodnie płynąć i rozgrzewać mój przełyk. Dawno się nie żywiłam, dlatego opróżniłam jeszcze drugi woreczek, a następnie oba wyrzuciłam do kosza. Zastanawiałam się nad trzecim, ale byłam pełna; bałam się tylko o to, czy z głodu kogoś nie zaatakuje.
Gotowa wyszłam z mieszkania zabierając ze sobą potrzebne rzeczy. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę szkoły. Nie byłam dziś zbyt chętna do spotkania się z przyjaciółmi, do tego muszę kupić sobie dziś suknię. Bal na rozpoczęcie roku będzie w sobotę, więc muszę coś znaleźć zanim wszystko wykupią.
Zaparkowałam na parkingu szkolnym i poszłam od razu do klasy w której właśnie miałam mieć lekcję, by nie spotkać nikogo na korytarzu; miałam dużo do przemyślenia po wczorajszej nocy. Czułam, że Klaus naprawdę coś do mnie czuje, lecz boi się tego powiedzieć na głos.
Dopiero teraz zauważyłam, że dzwonek już zadzwonił, a lekcja trwa około pięciu minut. Usłyszała z prawej strony, jak ktoś mnie woła. Matt. Bezdźwięcznie zapytał mnie, co się stało, a ja machnęłam ręką, że to nic.
- Caroline Forbes proszona do sekretariatu - nie wiedziałam o co chodzi, ale głos z radiowęzła mówił sam za siebie.Czyżbym coś zrobiła? Wstałam od biurka i ruszyłam powoli w stronę gabinetu. Szłam wzdłuż długiego korytarza, a następnie skręciłam na prawo i weszłam do pokoiku, gdzie ujrzałam...
Co on robił tu?! Nie wierzyłam własnym oczom, że siedzi tu i uśmiecha się jak nigdy nic do sekretarki. Nagle wstał i odsunął delikatnie krzesło i podszedł do mnie. Patrzyłam na niego z gniewem w oczach, ale w środku czułam motylki.
- Caroline, na nas już pora- stałam jak otępiała; nie miałam pojęcia o co mu może chodzić. - Zwolniłem cię z lekcji. Będziesz pod moją opieką - teraz zorientowałam się, że ta kobie została zahipnotyzowana. Nie wiedziała, że on może zrobić coś takiego.
- Nigdzie nie idę! - powiedziałam to stanowczo, a Klaus się zaśmiał. Ten śmiech był taki cudowny...
- Na pewno? - popatrzył na mnie. - Muszę ci się jakoś zrekompensować, co ty na to? - długą chwilę się zastanawiałam, ale złamał mnie. Przewróciłam teatralnie oczami i wyszłam z sekretariatu.
Kiedy byliśmy już sami, a dokładnie przed szkołą, to odwróciłam się do niego, a on natychmiastowo zatrzymał się. Spojrzałam na niego z gniewem w oczach.
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęłam na tyle głośno, by nikt tego nie usłyszał, lecz by on widział, że jestem wściekła. - Myślisz, że możesz tak sobie przyjść i po prostu zwolnić mnie z lekcji? Moje zdanie też się liczy, w tym momencie nie mam ochoty patrzeć na ciebie! -schowałam twarz w dłoniach; nie chciałam widzieć jego miny.
Nagle na nadgarstkach poczułam ciepły uścisk, ale nie za mocny. Moje ręce powoli osuwały się z mojej twarzy. Wyrwałam je i odsunęłam się kilka kroków w tył.
- Caroline... - wyszeptał. Wysunął w moją stronę dłoń, bym podała mu swoją.
- Zostaw mnie w spokoju! - obróciłam się i wampirzym tempem uciekłam w stronę parkingu.
Oparłam się o mój samochód, przy czym usiadłam na ziemi, a dokładnie to się osunęłam. Poczułam na policzkach piekący płyn, który leciał teraz z ogromną szybkością.
- Tylko potrafisz płakać, idiotko! - wyzywałam sama siebie.
Czy go kocham? Sama nie wiem, przecież to mój wróg, lecz czuję jakby łączyła nas jakaś więź.
Klaus:
Stałem w miejscu jakby ktoś przykleił mnie do podłoża. Cały czas patrzyłem w stronę, gdzie pobiegła Caroline. Wiedziałem, że nie powinienem jej gonić. Ona potrzebuje czasu, a ja jak jakiś kretyn myślę, że wszystko jest dobrze.
Wsiadłem do mojego samochodu trzaskając drzwiami. Wyznaczyłem sobie w głowie mój cel podróży. Pragnąłem ujrzeć na jej twarzy zdziwienie, szczęście... Była idealna pod każdym względem. Tylko idiota mógł stracić taką dziewczynę; nie zamierzałem dać tak po prostu jej odejść.
W pięć minut znalazłem się na miejscu. Auto postawiłem blisko sklepu, który wydawał mi się najodpowiedniejszy. Weszłem do niego pewnym krokiem i już przed nim usłyszałem muzykę, która miała tylko zachęcać do kupna. Gdy przekroczyłem próg, od razu przywitała mnie sprzedawczyni; podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Czy mogę jakoś panu pomóc? - przeważnie wolałem sobie radzić sam, ale w tym przypadku przyda mi się kobieca ręka.
- Jeżeli byłaby pani tak uprzejma - zaśmiała się cicho.
- A na jaką okazję ma być strój?
- Uroczysty bal, a także druga na zwykłą potańcówkę, Meg - przeczytałem to imię z tabliczki na jej piersi. Zobaczyłem rumieńce na twarzy kobiety, która ponownie się zaśmiała.
- Proszę za mną. Mamy mnóstwo cudownych sukni, a w jakich najbardziej gustuję dziewczyna? - najwyraźniej wiedziała, że to nie dla mnie. Raz miałem przypadek, że kupowałem Rebekah suknię, to kobieta zapytała się o mój rozmiar.
Meg pokazywała mi mnóstwo różnych, nudnych sukienek. Żadna nie przykuła mojej uwagi, aż w końcu ujrzałem tą, która przypadła mi najbardziej do gustu. Te wszystkie różowe, błękitne, białe i pomarańczowe nie miały z nią najmniejszych szans. Wyobraziłem sobie w niej Caroline; wyglądała jak Anioł w ludzkiej postaci w każdej rzeczy, jaką miała akurat na sobie. Wystarczyło mi tylko znaleźć jeszcze jedną i mogłem iść.
Caroline:
Wyczerpana psychicznie, wróciłam do domu gdzie powitała mnie mama z jakimś listem w ręce. Rzuciłam torbę na ziemi i chwyciłam go. Na początku spojrzałam na nią, gdyż było to jakieś zaproszenie.
- Co to? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. Kochałam różnego rodzaju przyjęcia.
- Zaproszenie. Nie otworzysz? - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. Dobrze wiedziała, że uwielbiam te uroczyste bale od małego.
Powoli otworzyłam kopertę, tak by jej nie zniszczyć. Gdy ujrzałam zawartość, mina mi zrzedła.
- Nie idę.
- Dlaczego? - oddałam jej list i ruszyłam w stronę pokoju, zabierając ze sobą torbę.
- Nie mam ochoty.
Nie minęła chyba minuta, a poczułam wibrujący telefon w mojej kieszeni.
- Halo?
- Hej, Car. Tu Elena.
- Cześć.
- Dostałaś...
-...zaproszenie? - dokończyłam za przyjaciółkę.
- Tak. Idziesz?
- Nie, nie mam na to żadnej ochoty.
- Stefan i Damon planują iść. A jeżeli pierwotni coś planują?
- Trudno. To wasz interes.
- Twój też!
- Dobra! Przyjdę, ale tylko ze względu na was.
- Dziękuje. Będziesz za godzinę u Salvatorów?
- Jasne - i tu nasza rozmowa się zakończyła. Miałam tylko jedną godzinę dla siebie i znowu zaczyna się cały koszmar. Pewnie ponownie pójdę na przynętę, by odwrócić uwagę Klausa, lecz on będzie na pewno zadowolony; boję się, że i ja również.
_____________________________________________________________________________
Rozdział krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy. Przepraszam za długą nieobecność, lecz sami wiecie SZKOŁA! Liczę na wasze komentarze!
Wiem, rozumiem Cię. Ja ostatnio miałam pełno sprawdzianów, ale bardzo się cieszę, że już jest ten rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego!
OdpowiedzUsuńtak, szkoła -,- rozdział cudowny, ile bym dała żeby wątek Klaroline rozwinął się w serialu :) mam nadzieję, że umieścisz tutaj wątek Deleny :) bardzo ciekawie i czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńUwaga Spam!!
OdpowiedzUsuńElizabeth Malloren z pozoru jest zwyczajną mieszkanką Mystic Falls w 1864 roku.
Jest szczęśliwa i zakochana.
I wszystko byłoby wspaniale gdyby nienawiedzające ją koszmary, które zaczynają się spełniać.
Wkrótce jej poukładany świat zaczyna się walić, gdy w jej życie wkracza dwoje wampirów: Katherine Pierce i Klaus. Tego drugiego przyciąga niezwykła moc dziewczyny w postaci jej wizji. Wkrótce jej miłość wystawiona na ciężką próbę.
Oszukana i zdradzona przez najbliższych Liz staje się wampirem i od lat wiernie służy Klausowi.
Przy życiu trzyma ją jedynie niespełniona miłość do przystojnego Damona Salvatore.
Niespodziewana wizja ponownie zmienia oblicze jej świata.
Liz postanawia po raz kolejny rzucić wszystko i wyruszyć na ratunek ukochanemu mężczyźnie tchniona nadzieją że uda jej się złamać klątwę Klausa.
Czy miłość okaże się silniejsza niż magia?
I jak zachowa się, gdy okaże się, że w swoim wyborze będzie musiała ratować Elenę Gilbert sobowtóra swojego największego wroga?
O tym wszystkim dowiecie się wchodząc na bloga „granice miłości”
To nowo powstała historia na podstawie serialu Pamiętniki Wampirów.
Prócz znanych postaci na pewno pojawią się nowe a jedną z nich na pewno jest dość ekscentryczna i niecodzienna Sara Jonson najlepsza przyjaciółka Eleny.
Zapraszam serdecznie na nowy nieznany świat Vampire Diaries na: www.granica--milosci.blog.onet.pl
p.s. dla tych, którzy będą chcieli być informowani o rozdziałach wpisujcie w komentarz adres bloga. Sam Nick niestety nie wiele mi pomoże. W razie, gdyby któryś blog spodobał mi się na pewno do niego zajrzę i skomentuje.
Ah, no rozdział świetny:D szkoda, że nie dłużysz, ale w pełni rozumiem to, że szkoła. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się już wkrótce.
OdpowiedzUsuńhej :** notka jak zawsze zajebista xd:D :*8 <3 no troche ktotka xd :( jestem ciekawa jaki bedzie bal xd :d u mnie nowy rozdzial http://tvd-caroline-klaus.blog.onet.pl/ zapraszam :***
OdpowiedzUsuń